Jak ratować firmowy budżet, gdy koszty prowadzenia działalności nieustannie rosną? Przede wszystkim minimalizując straty, które przynosi współpraca z nierzetelnymi kontrahentami. Od ryzyka powstania długów można się ubezpieczyć, ale najkorzystniejszym sposobem na odzyskanie należności jest windykacja na koszt dłużnika.
Ryzyko finansowe jest wkalkulowane w działalność każdej firmy. Standardowe dla przedsiębiorcy powinno więc być korzystanie z narzędzi, które działają szybko, skutecznie i minimalnym kosztem. Wszystkie te kryteria spełnia nowoczesna windykacja z możliwością odzyskania poniesionych kosztów. Warunkiem powodzenia jest szybkie działanie – im dłużej zwlekamy, tym mniejsza szansa na skuteczne odzyskanie pieniędzy.
– Odzyskiwanie należności jest najskuteczniejsze na etapie początkowym, czyli polubownym, gdy okres zadłużenia jest stosunkowo krótki, a dłużnik skłonny do rozmowy. Dzięki temu szansa na skuteczną windykację długu jest zdecydowanie większa, niż w przypadku wielomiesięcznych zaległości pochodzących od firm w skomplikowanej sytuacji prawnej – tłumaczy Jakub Gwiazdowski, Head of Partnership and Relations w Transcash.
Skuteczne odzyskiwanie należności opiera się na kilku filarach, a najważniejszym z nich jest elastyczność. Zespół windykacyjny musi sprawić, żeby interesy klienta i płatnika spotkały się w momencie, który umożliwia szybką spłatę zadłużenia. Na etapie polubownym kluczowe dla rozwiązania sprawy są negocjacje, wspierane sankcjami wtedy, gdy sytuacja tego wymaga. Taki model działania pozwala odzyskać całą należność nawet w mniej niż 30 dni. W razie problemów opiekę nad sprawą może przejąć doświadczona kancelaria prawna.
Bartłomiej Socha, Dyrektor Windykacji Polubownej w Transcash przekonuje, że powodzenie tych działań to cel obu stron. – Wierzyciel chce odzyskać pieniądze, a windykacja liczy na prowizję za sukces. W modelu windykacji na koszt dłużnika stosowanym przez windykację Transcash, wierzyciel zyskuje podwójnie – otrzymuje nie tylko zwrot długu, ale też kosztów odzyskania go. Usługa w tej formule dotyczy zarówno wierzytelności w złotówkach jak i w euro, pod warunkiem, że wierzyciel pochodzi z Niemiec, Litwy, Słowacji lub Rumunii – mówi ekspert. Tak skonstruowana usługa windykacji polubownej stawia w centrum wierzyciela i jego potrzeby, a uzależnienie zysków od powodzenia działań gwarantuje pełne zaangażowanie zespołu windykacyjnego.
„Lepiej zapobiegać, niż leczyć” mówi stare przysłowie, dlatego przedsiębiorcy mają do dyspozycji również ubezpieczenie od wystąpienia długu. Ubezpieczyciel ocenia ryzyko wystąpienia zdarzenia, na bazie którego określa warunki wypłaty i wysokość comiesięcznej składki. Jednak powstanie długu nie uprawnia do rekompensaty z automatu. Zwykle szansa na odszkodowanie dotyczy wierzytelności przeterminowanych o co najmniej sześć miesięcy, pochodzących od kontrahentów, którzy są trwale niewypłacalni. Ubezpieczony nie może też liczyć na wypłatę całkowitej kwoty długu, ale od 80 do 90 proc. jego wartości. Co więcej, comiesięczna składka nie wyczerpuje kosztów ubezpieczenia. Windykacja lub weryfikacja kontrahentów może kosztować „ekstra”. – Trzeba mieć na uwadze, że składka jest dodatkowym, comiesięcznym kosztem dla firmy, obliczanym na podstawie wielkości obrotów z danym kontrahentem – zauważa Jakub Gwiazdowski. – W związku z tymfirmom, które miewają dłużników rzadko, ubezpieczenie po prostu się nie opłaca. Jeśli skala problemu jest większa, trzeba przeliczyć koszta i na tej podstawie dokonać wyboru rozwiązania najlepszego dla siebie.
Jeśli dług nie spełnia warunków ubezpieczenia, a windykowanie go może sprawiać trudności (na przykład w związku z poważnym przedawnieniem), ostatnią deską ratunku jest giełda długów. Ostatnią, bo pozbycie się długu w ten sposób zawsze wiąże się ze stratą, często znaczącą. Koszty sprzedaży wierzytelności mogą sięgnąć nawet 50 proc. jej wartości, a cena zależy od kilku czynników. Pierwszym jest skala przeterminowania – im starszy dług, tym trudniej będzie go odzyskać. Potencjalni kupujący, wśród których dominują firmy windykacyjne, biorą pod uwagę także rating, czyli ocenę wiarygodności dłużnika. Jeśli ocena wypadnie wyjątkowo niekorzystnie, oferta sprzedaży traci na atrakcyjności, bo szanse na odzyskanie długu są marne.
– Niezależnie od oceny, sprzedaż wierzytelności to najmniej korzystne rozwiązanie z punktu widzenia wierzyciela, dlatego przed wrzuceniem długu na giełdę, warto zasięgnąć opinii na temat szans odzyskania należności innymi drogami. Może się okazać, że firma windykacyjna widzi szanse powodzenia tam, gdzie przedsiębiorca ich nie dostrzega – radzi Bartłomiej Socha.
Umieszczenie długu na giełdzie można również traktować jako dodatkowy argument na rzecz spłaty. Publikacja wierzytelności sprawia, że dług staje się publiczny, ponieważ giełdy zazwyczaj działają w internecie i są ogólnodostępne. Sama obecność na niej stawia dłużnika w kiepskim świetle i może mu utrudnić zdobywanie nowych kontrahentów.
Każdy przedsiębiorca musi liczyć się z tym, że część jego kontrahentów może zalegać ze spłatą faktur. W niektórych branżach, w tym w transportowej, przyzwolenie na długie terminy płatności to standard. Granice tolerancji kończą się w chwili, gdy długi realnie zagrażają funkcjonowaniu firmy, która jest zmuszona sięgać po dodatkowe finansowanie, by utrzymać się na powierzchni. Od długów nie można skutecznie się ubezpieczyć, a pozbycie się ich, gdy już powstaną, przynosi wyłącznie straty. W tej sytuacji jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest skuteczna windykacja, która pozwala odzyskać pieniądze należne przedsiębiorcy możliwie najmniejszym kosztem.
Katarzyna Szulik
Zdjęcie: Monstera/Pexels
© 2022 Finanse dla transportu. Wszystkie prawa zastrzeżone. Realizacja strony: Proformat